Benedykt Polak
"Bracia Mniejsi, wysłani przez papieża do Tatarów, powracali mając przy sobie list, który władca Tatarów skierował do Papieża. Jeden z tych Braci Mniejszych o imieniu Benedykt, Polak rodem, w czasie przejścia przez Kolonię przedstawił ustnie i jasno, jak widział i słyszał, pewnemu prałatowi, niegdyś scholastykowi kolońskiemu, w naukach bardzo biegłemu, treść tego listu i przebieg całej podróży odbytej z bardzo wielkim trudem i wśród niebezpieczeństw. To dodano do oddzielnej przyniesionej przez tych braci księgi o pochodzeniu i obyczajach oraz wszelkich zwyczajach Tatarów, ponieważ ten (właśnie) brat ustnie (wyraźniej) uwydatnił szczegóły". (fragment z XIII wiecznej kroniki "Annales s. Pantaleonis Coloniensis")
Tylko w obcych źródłach przetrwała historia jego podróży, dlatego przylgnął do jego imienia ten przydomek - Polak (Benedictus Polonus). Autorytety w dziedzinie historii geografii oceniają podróż, w której wziął udział jako pierwszą i jedną z najważniejszych średniowiecznych wypraw do Azji - C. R. Bazley nazywa ją najbardziej doniosłą średniowieczną podróżą i ubolewa, że "istnieje pewna godna pożałowania tendencja niedoceniania tej wyprawy".
Nie wiedziałem o jego istnieniu aż do 1998 roku. Benedykt Polak – zaginął wśród encyklopedycznych haseł, nigdy nie pojawił się na żadnej lekcji historii, ani geografii i nie bywał w towarzystwie znanych postaci historycznych. Próbowałem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Czytałem relacje z wyprawy, pytałem u franciszkanów, szukałem dokumentów i wskazówek w opowieściach towarzyszy jego podróży i tych, którzy go znali. Niestety ciągle w większym stopniu musiałem opierać się na domysłach, a nie faktach z jego życia, które prawie w całości gdzieś się zapodziały. Nikt nie wie gdzie i kiedy urodził się Benedykt Polak, a pojawiające się informacje o tym, że pochodzi z Wielkopolski nie mają żadnego poparcia. Nie wiadomo nawet czy Benedykt to imię, które otrzymał przy chrzcie czy przybrał je wstępując do franciszkańskiego zakonu? Większość tych, którzy go wspominają to obcokrajowcy. Nie napisał o nim Długosz ani jego bracia zakonni w swoich kronikach. W XIII-wiecznych polskich źródłach Benedykt Polak prawdopodobnie pojawia się tylko raz w dokumentach dotyczących procesu kanonizacyjnego św. Stanisława z 1252 roku. Pięć lat po powrocie z Mongolii Benedykt mógł być świadkiem w sprawie cudu dokonanego przez świętego ze Szczepanowa, określanym w dokumentach, jako "...gwardianin zakonu braci mniejszych, który był u Tatarów". Ale czy chodzi rzeczywiście o niego? Nie ma pewności. Jeśli rzeczywiście o nim mowa, to znaczy, że po powrocie z wyprawy został gwardianinem i osiadł w Krakowie lub Inowrocławiu.
Jakiś trop – prawdopodobna umiejętność posługiwania się językiem ruskim, jako miejsce jego urodzenia mogłaby wskazywać wschód rozdrobnionej wówczas Polski. A może przez jakiś czas był na którymś z dworów książąt, z których kilku miało za żony Rusinki, lub u Ruskich książąt z żonami Polkami? Może był jednym z rycerzy dość intensywnie osadzających swoje siedziby na wschodzie. Języki słowiańskie były wtedy jeszcze dużo bardziej podobne do siebie niż współcześnie, ale mimo to swobodne porozumiewanie się wymagało częstszego kontaktu i praktyki.
Wiele wskazuje na to, że Benedykt był człowiekiem wykształconym. Jeśli posiadał jakiś majątek to wstępując do zakonu, prawdopodobnie około 1236 r. wszystko co miał rozdał - w zgodzie z zasadami głoszonymi przez św. Franciszka z Asyżu. Wtedy właśnie zaczęły powstawać pierwsze klasztory nowego zakonu w Polsce. Przystąpić do niego mógł właściwie każdy. Ci, którzy jak Benedykt pragnęli przyjąć ten sposób życia, musieli poddać się regule zatwierdzonej bullą papieża Honoriusza III w 1223 roku. Czy miał żonę, rodzinę? Nie przyszłoby mi to do głowy gdybym nie przeczytał tego fragmentu obowiązującej wówczas franciszkańskiej reguły: "...jeśli nie mają żon albo, jeśli mają, wstąpiły już one do klasztoru lub z upoważnienia biskupa diecezjalnego dały im na to pozwolenie i same złożyły ślub czystości, i są w takim wieku, że nie mogą budzić już podejrzeń - niech im powiedzą tedy słowa Ewangelii świętej, aby poszli i sprzedali całe swoje mienie, i starali się rozdać to ubogim". Mógł być żonaty? Nie brakowało w tym czasie małżeństw realizujących swoje powołanie w ten sposób, a zdarzało się także, że ten wyższy sakrament przyjmowały pary królewskie.
Benedykt Polak mógł poznać Giovanniego da Pian del Carpine (Giovanni z Doliny Grabów) jakiś czas przed wyprawą. Giovanni był jednym z towarzyszy św. Franciszka z Asyżu, potem tworzył prowincje zakonne w całej Europie, także w Polsce, był spowiednikiem papieża Innocentego IV i osobą dość wpływową, a nawet szarą eminencją. Wiosną 1245 roku Carpine wyruszył z Lyonu, jako legat papieski do władcy Tatarów, Benedykt dołączył do niego we Wrocławiu. Dlaczego właśnie jego wyznaczono do udziału w tym poselstwie? Prawdopodobna, wcześniejsza znajomość z Carpinim, umiejętność posługiwania się językiem ruskim, a niewykluczone, że także mongolskim (mógł być jeńcem tatarskim po bitwie pod Legnicą - 1241) byłyby niewątpliwymi atutami Benedykta Polaka - w relacji Carpiniego pojawia się informacja, że w wyprawie miał on pełnić funkcję tłumacza. Tak czy inaczej na pewno został wybrany nieprzypadkowo do tak ważnej i trudnej misji. Wspólnie z Giovannim (65-latkiem) świetnie się uzupełniali. Byli prawdziwymi mistrzami obserwacji, nieraz wykazali się wielkim sprytem i dyplomacją i chyba trudno nam dzisiaj pojąć, jak wielkim wyzwaniom musieli sprostać w podróży. Większość dystansu (ok. 20 tysięcy km) pokonali konno w drewnianych mongolskich siodłach, czasem zmieniając konie pięciokrotnie, lub siedmiokrotnie w ciągu jednego dnia, przemierzając w ten sposób nawet około 150 km dziennie. Zimą (w drodze powrotnej) na noc zagrzebywali się w głębokim śniegu, głodowali. Na stepie, pustyniach i w wysokich górach, latem i zimą, w ostrym klimacie, jaki panował w tym okresie wciąż poddawani byli ciężkim próbom przez naturę i ludzi. Powracający do Europy podróżnicy, wychudzeni i zmienieni podobno nie do poznania, byli witani jak bohaterowie powracający z obcych światów. Na Rusi całe miasta wychodziły im naprzeciw, przyjmowano ich z honorami na największych europejskich dworach, urządzano na ich cześć przyjęcia, proszono o opowieści, które bardzo często spisywano.
Ze wszystkich znanych dzisiaj relacji zdecydowanie wybija się "Historia Mongołów" Carpiniego. Wynika to z faktu, że zobowiązany on był do przygotowania solidnego raportu dla papieża. Jest to synteza materiału zebranego podczas wyprawy, z całą pewnością zawierająca rezultaty obserwacji jego samego jak i Benedykta, o którym w przedmowie do raportu gorąco się wyraża, jako o swoim "nieodstępnym" towarzyszu i przypisuje mu równą zasługę w osiągnięciu celu wyprawy. Istnieje także kilka przesłanek pozwalających na założenie, że Polak współtworzył ten raport. Relacja Benedykta "Sprawozdanie" druga z trzech znanych relacji z tej podróży, zostało najprawdopodobniej podyktowane przez niego w Kolonii, relacja ta, jako jedyna zawiera list - odpowiedź Gujuk-chana do papieża, po raz pierwszy wydano ją w Polsce dopiero w 1986 r.